Wiele par, z którymi spotykam się tuż po zaręczynach, rozmawiając o reportażu ślubnym – pyta mnie o sesje narzeczeńskie.
Po co je robić, kiedy i co ja o tym wszystkim myślę? No właśnie! Po co te sesje narzeczeńskie. Czy nie jest to wymysł “ponad konieczność”? Moim zdaniem, totalnie nie! To jest czas, dzięki któremu zarówno Wy – przyszli małżonkowie, jak i ja – fotograf, zyskamy bardzo wiele, m.in.:
- poznajemy siebie nawzajem. A to bardzo dużo. Ważne jest dla mnie to, żebyście już w dniu ślubu nie traktowali mnie jak zupełnie obcą osobę, tylko kogoś, kogo znacie – zyskamy przy tym wszyscy. A Wy w szczególności – otrzymacie zdjęcia, na których (mam nadzieję), nie będzie widać stresu przed aparatem,
- dzięki takiemu spotkaniu, odkrywam w jakich ustawieniach lepiej się czujecie, czyli przysłowiowo: “z którego profilu wolicie siebie na zdjęciach”,
- macie pamiątkę z okresu narzeczeńskiego. Czasu jeszcze w miarę spokojnego, przed wpadnięciem w wir przygotowań do ślubu i wesela,
- po sesji otrzymujecie odbitki na pięknym, jedwabistym papierze, których możecie użyć do dekoracji na sali weselnej LUB kreatywnego zaproszenia dla gości,
- są to zdjęcia luźniejsze, bardziej swobodne niż ślubne, dlatego większa szansa na Wasze “otwarcie się” i powodzenie w oswajaniu,
- na zdjęcia możecie zabrać swojego pupila! Tak jak zrobiła Ania z Wojtkiem:)))
Miejsce wybieramy wspólnie ale pozostawiam Wam totalnie wolną rękę. Najczęściej są to miejsca, które kojarzą Wam się ze wspólnymi spacerami, randkami, być może zaręczynami :).
Kasia i Arek np. uwielbiają grać w planszówki, robić sobie żarty z czego tylko można i pielęgnować w sobie dziecko 😀 Nie mogło więc zabraknąć zdjęć na placu zabaw, a potem przy planszówkach na ich balkonie, z kocurem na kolanach.
Paula i Marcin to romantyzm pełną parą. Nie mogło więc zabraknąć zwiewnej sukienki, pola i ciepłego wiatru <3.
To jak, namówiłam Was ? ♡