W Dniu Matki miałam przyjemność odwiedzić swoich znajomych w Poznaniu i zrobić dla nich rodzinną sesję zdjęciową w oczekiwaniu na drugą dzidzię. Taka piękna celebracja tego dnia :)). 

Sesje sezonowe mają to do siebie, że jak trafimy na pogodę, to możemy zrobić takie 2w1, czyli najpierw kilka ujęć w zaciszu Waszego domu, a potem na zewnątrz wśród natury, zieleni i kwiatów. I tak też zrobiliśmy z Olą, Marcinem i Helenką. Najpierw rozgrzaliśmy się do zdjęć wspólnie przygotowując przepyszny koktajl truskawkowy, a potem przenieśliśmy się wszyscy do sypialni. I tam powstało kilka bardzo intymnych i pełnych czułości kadrów z odsłoniętym brzusiem. To był też moment, kiedy Helenka (ich córeczka) na tyle oswoiła się z moja obecnością i aparatem, że wspólnie robiłyśmy zdjęcia Oli i Marcinowi – to taki trochę mały pretekst do tego, żeby mieli kilka ujęć tylko we dwójkę (w gruncie rzeczy, to we trójkę) . Stałyśmy się wtedy już super kumpelkami i nie było żadnego problemu, żeby z radością i ekscytacją pojechała z nami do parku na ciąg dalszy zdjęć. 

Tego dnia pogoda była niestety niepewna, raz padał deszcz, a za chwilę wychodziło słońce. Całą drogę z Warszawy do Poznania patrzyłam w niebo z nadzieją, że się wypogodzi, a jak już wyszło słońce, to prosiłam wszechświat, żeby tak już pozostało, ale niestety nie posłuchało się mnie:).  Było dosyć pochmurno i nie chcieliśmy tracić czasu ( i światła) na wycieczki za miasto, dlatego wybraliśmy się do pobliskiego parku w środku miasta i wiecie co?! 

Było super!!! Nie spotkaliśmy wielu ludzi podczas naszego zdjęciowego spaceru, a bardzo dużo różnorodnych kadrów do zdjęć. Baaaardzo dużo zadbanej zieleni, wystające korzenie, stawy wodne, wysokie trawy, wierzby płaczące, kwitnące drzewa i wiele innych miejsc, dzięki którym mogliśmy stworzyć ciekawe ujęcia. Do tego kwitnące polany, wzajemne zrywanie i wręczanie sobie kwiatuszków, gilgotanie nimi po brzuszku, kaczki siedzące na brzegu, kocyk, który stał się super formą wspólnej zabawy i miejscem czytania książęk i wiele, wiele innych atrakcji, dzięki którym mogłam ze spokojem nałapać dużo radosnych i naturalnych kadrów. 

Rozkręciliśmy się wszyscy do tego stopnia, że aż ciężko było nam przestać, Helcia w ogóle nie dawała oznak zmęczenia, a ja mogłabym fotografować bez końca ale niestety dzień się kiedyś musi skończyć :)). Przepełnieni radością i rozgrzani przez wspólne zabawy, zakończyliśmy nasze spotkanie na pobliskim placu zabaw, gdzie Helcia mogła się pobawić, a my popatrzeć na nią, porozmawiać i przekąsić święty chlebek bananowy, który przyjechał ze mną z Warszawy z mojej kuchni :))  

I, jak sami pewnie już zauważyliście, do stworzenia pięknych zdjęć nie potrzeba zbyt wiele. Wystarczy Wasza miłość, radość, wspólne szczęście i dzielenie się tym. Nie potrzeba wyszukanych ubrań, czy akcesoriów – to jest totalnie nie mój klimat i podobnie jest z rodzinkami, które mam przyjemność fotografować i które do mnie trafiają. Wychodzimy z założenia, że im mniej, tym lepiej 🙂 

Za kilka tygodni spotkam się z tą rodzinką ponownie, jak już druga dzidzia będzie na świecie i stworzymy kolejne, piękne kadry już we 4 ♡. Nie mogę się doczekać! 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *