Czwartkowy wieczór. Piękne światło, wieczór jeszcze ciepły ale noc już chłodna – czuć było nadchodzącą jesień. Piękna przestrzeń, w małej mieścinie, piękne pola, wolność i swoboda. Do tego piękni ludzie ze wspaniałą energią.
A potem… wniesiono (i to dosłownie!;)) – gwiazdę wieczoru na scenę – Anie Rusowicz i było jeszcze piękniej!
Tańcom na trawie nie było końca. I tym przed sceną i wokół niej. Był po prostu OGIEŃ. A prawdziwego też nie zabrakło :)).