Ale to był upał! A jakie multikulti! Polska, Hiszpania, Brazylia, yay!
Na nieszczęście wszystkich, a szczególnie głównego bohatera wydarzenia – rozchorował się i niezbyt był szczęśliwy z obowiązku bycia w centrum zainteresowania tego dnia, ale czasem się po prostu nie wybiera…. Koniec końców, wyglądał na szczęśliwego :).
Całe szczęście dopisywała pogoda, a stęskniona za Lucasem brazylijska rodzinka, rozgrzewała wszystkich serca 🙂
Bardzo lubię takie kameralne Chrzty Święte, zwykle po mszy, w małej kapliczce lub przy ołtarzu. Tak było tym właśnie razem.
Po ceremonii u Dominikanów na warszawskim Służewiu, przemieściliśmy się do przepięknego miejsca, jakim jest Park Cafe Konstancin – to neoklasyczna willa, w której tradycja spotyka się z nowoczesnością i z której można wejść wprost do lasu. Do tego, towarzysząca muzyka na żywo i można siedzieć godzinami i celebrować takie ważne wydarzenia, w towarzystwie bliskich.
Mi osobiście podobało się bardzo. Jeśli tylko jest możliwość celebrowania w ogrodzie – zawsze mnie to cieszy! Latko mamy tak krótkie, że trzeba korzystać z każdej możliwości :).
Zostawiam Was z tym reportażem i życzę miłego oglądania.
Uściski,
Ola