Jeszcze kilka miesięcy temu kupowałam kliszę do analoga i korzystałam z niej dłuuuugo. Po 2-3 klatki na “wyjście”, wyjazd lub jako dodatek do sesji. Teraz zabraliśmy w Bieszczady całą 36 klatkową kliszę, a i tak było mi mało!
Wspomnienie tygodnia w najdzikszym i najpiękniejszym moim zdaniem miejscu w Polsce zapisane na kilku fotografiach. To, co uwielbiam w zdjęciach analogowych, to ich niepowtarzalność i najprawdziwsza prawda! One nawet nie tykają jakiejkolwiek obróbki. Prosto z labu, skąd je odebrałam – wylądowały właśnie tutaj!
Oglądajcie i napełniajcie się tamtejszym spokojem, zielenią i ciszą <3.